Zdjęcie: Canarias-Semanal Niewątpliwie początek XIX S w Rosji był momentem wielkiego kryzysu społeczno-politycznego ze względu na fakt, że znanej jako rewolucja bolszewicka, która doprowadziłaby do obalenia systemu carskiego, który dominował od czasów S. XVI. W tej lekcji od NAUCZYCIELA przedstawiamy Ci podsumowanie rewolucji październikowej w Rosji, przez które opowiemy o różnych etapach, przez które przeszła. Podobnie skupimy się na zmianach społecznych, gospodarczych i politycznych, które nastąpią po zmianie rządu. Może Ci się spodobać: Rewolucja 1905 lub Krwawa Niedziela w Rosji: podsumowanie Indeks Sytuacja przed rewolucją październikową Rewolucja październikowa Rządowy zamach stanu Wojna domowa Sytuacja przed rewolucją październikową. Zaczynamy nasz podsumowanie rewolucji październikowej w Rosji wczesną jesienią 1917 roku. W tym czasie system carski całkowicie upadł, a władzę sprawował rząd tymczasowy, który z wielkim trudem utrzymała władzę, ponieważ niedługo wcześniej przeprowadzono próbę zamachu stanu, aby wojsko utrzymało mogą. W ten sposób Piotrogród przeżywał chwile wielkiego bezrobocia i niedoborów. Ten element był istotny dla partii bolszewickiej, która zdobywała coraz więcej zwolenników, ponieważ władzom centralnym brakowało sił do utrzymania sytuacji. Podobnie różne sowiety, które podzieliły się w Rosji, stopniowo wpadały w ręce bolszewików i stawały się jeszcze bardziej radykalne. Ponadto znajdziemy serię różnice wewnątrz partii bolszewickiej Lenin od dawna nalegał na partię, że należy przedsięwziąć środki, aby partia… daj cios efektu, a tym samym natychmiast uzyskaj moc, aby stworzyćdyktatura proletariatu”i zacząć zmieniać rzeczy w ten sposób w kraju. Znalazł jednak dużą grupę, która wolała poczekać na odpowiedni moment, ponieważ nie był to jeszcze czas na działanie, ponieważ Ludzie stopniowo przechodzili do swojej sprawy i zamach stanu mógł spowodować, że wszystko, co dotychczas zostało zrobione, przepadłoby. Obraz: Udostępnianie slajdów Rewolucja Październikowa. W podsumowaniu rewolucji październikowej w Rosji musimy wiedzieć, że chociaż nazywa się ją Październikiem, to było właściwie 6 listopada (kalendarz gregoriański), kiedy doszło do pierwszych starć. W poprzednim procesie wiele firm zostało wykorzystanych przez partię bolszewicką do tworzenia broszur i gazet związanych z ich sprawą, w że rząd centralny został mocno zdyskredytowany, ponieważ nie zgodził się na zwołanie zgromadzenia wszystkich sowietów, aby głosować, która partia powinna się wypowiedzieć piosenkarz. Dlatego tego dnia z Pałacu Zimowego rząd centralny nakazał zamknięcie drukarni związanych z bolszewikami powodując pierwsze konfrontacje na ulicach stolicy. Dzień 7 listopadaLenin wszedł do sowietu piotrogrodzkiego, a naciski na rząd tymczasowy stały się silniejsze. Istotnie, wczesnym rankiem był jeden z najważniejszych momentów tej rewolucji, jako grupa żołnierzy związanych z partią bolszewicką, przejęli kontrolę nad Pałacem Zimowym oprócz umieszczenia statku Aurora na jednym z głównych mostów w mieście. W ten sposób, stolica znajdowała się pod kontrolą Sowietów. W ten sposób wielu naczelnych dowódców armii zostało aresztowanych i zwolnionych przez samych Sowietów. Rządowy zamach stanu. Kończąc naszym podsumowaniem rewolucji październikowej w Rosji, przejdziemy do rana 7 listopada, kiedy II Wszechrosyjski Zjazd Sowietów. Ten kongres był prostą farsą, dla której Leninowi udało się ustanowić w Rosji prawdziwy rząd bolszewicki bez akceptacji ponad połowy przedstawicieli. Wynikało to z faktu, że na początku zjazdu część posłów dowiedziała się o postępowaniu przez część strony bolszewickiej przeciwko rządowi centralnemu, który był oblegany w Pałacu Zimowy. Wywołało to ogromne napięcie i wielu posłów opuściło salę w proteście, co zostało wykorzystane przez większość radykałów, by nazwać ich antyrewolucjonistami i w ten sposób kontynuowali głosowanie, by utworzyć rząd Bolszewicki. Dzień 9 listopada Odbyła się druga sesja, na której interweniował sam Lenin, aby zatwierdzić szereg środków, chociaż ostatecznie okazało się, że mianowany komisarzem miejskim. Obraz: Udostępnianie slajdów Wojna domowa. Niewątpliwie nielegalne działania partii bolszewickiej osiągnęły taki punkt, że choć jej rząd został przegłosowany, znaczna część Rosji nie zaakceptowałaby tej zmiany. W związku z tym, kraj został podzielony na dwie części, których armie były znane jako: armia Czerwona Biała armia Obie strony zmierzą się ze sobą od końca 1917 do 17 czerwca 1923 ta bratobójcza wojna pozostawi Rosję w opłakanym stanie po jej zakończeniu. Jeśli chcesz przeczytać więcej artykułów podobnych do Rewolucja Październikowa w Rosji - Podsumowanie, zalecamy wpisanie naszej kategorii Fabuła. Poprzednia lekcjaPostacie rewolucji rosyjskiejNastępna lekcjaRosyjska wojna domowa: podsumowanie
Podsumowując analizę władzy ustawodawczej w kontekście postawionego py- tania o zmianę systemu rządów w ChRL po ostatniej poprawce do konstytucji, na- leży zauważyć, że umiejscowienie OZPL na najwyższej pozycji wśród organów państwowych skłania do uznania tego systemu za system rządów parlamentarnych. W ciągu jednego tygodnia orbanowskie władze zdążyły wysłać wiceszefa swojej dyplomacji do Ukrainy, gdzie rzeczony obiecał dopuścić transport broni przez terytorium Węgier. Zaraz potem rzecznik węgierskiego MSZ Mate Paczolay zdementował przytaczane przez media słowa wiceministra. Mówił, że od początku wojny w Ukrainie sprawa jest jasna: żadnej broni przez terytorium Węgier, bo to sprawi, że ucierpieć może żyjąca w Ukrainie mniejszość węgierska. Na Węgrzech zapanowała konsternacja– Nie bardzo wiem, co mam o tym myśleć – mówi mi Laszlo Andras Sallai z tygodnika "Magyar Narancs". – Mamy na Węgrzech takie powiedzenie, że nie wie jedna ręka, co robi druga. Możliwe, że po prostu rzecznika nie poinformowano, że sytuacja się zmieniła – Szeky, znany węgierski publicysta, dodaje z kolei, że z zaskakującą misją do Ukrainy udał się nawet głównodowodzący węgierskiej armii Romulusz Ruszin-Szendi. – Są znaki, że rząd Orbana w końcu zrozumiał, że Zachód nie zapomni im tego zakazu transportu broni – ocenia później, już sam minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto poleciał do Moskwy negocjować dostarczenie na Węgry większej ilości gazu. — Rosja "rozważy" prośbę Węgier o więcej gazu, bo chce rozwijać "strategiczne" więzi — poinformował MSZ Rosji po spotkaniu szefów minister pojechał do Moskwy. Spotkał się z Ławrowem – Sam nie wiem, o co tu może chodzić – bezradnie rozkładał ręce Janos Szeky. – I nie bardzo wiadomo, co ten Szijjarto chce konkretnie negocjować, bo dostawy energii na Węgry nie są zakłócone, tylko że jakoś od roku gaz jest o wiele droższy niż dawniej. Są w każdym razie w panice, bo sztucznie zamrożone ceny energii zostaną we wrześniu radykalnie podniesione, a przecież niskie koszty to była do tej pory naczelna broń propagandowa władzy. Krótko mówiąc: mamy zamieszanie – Szijjarto i Siergiej Ławrow - PAP/EPA/RUSSIAN FOREIGN AFFAIRS MINISTRY HANDOUTNo tak. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Orbanowskie Węgry – do tej pory stojące twardo niczym skała gibraltarska populizmu nad tradycyjnie skonfundowaną i niedogadaną europejską liberalną demokracją – zaczynają wszystkich już właściwie sojuszników w Unii Europejskiej i NATO musi faktycznie boleć. Boli szczególnie popsucie relacji z pisowską Polską, z którą do tej pory – jak dwaj kowboje w salonie, walczący plecy w plecy z całą resztą stałych bywalców – wspierali się wzajemnie na unijnym nadal wyznaje węgierski typ "nieliberalnej demokracji". A ten z kolei, co warto sobie powtarzać, zbliżył Węgry nie tylko do Rosji (kraju, jak to ujął Władimir Putin, "rozsądnego konserwatyzmu", który proponował i zachodnim politykom), ale również do wielu innych "nieliberalnych" wizji, w tym prezydenta Serbii Aleksandara Vucica, eksprezydenta USA Donalda Trumpa, prorosyjskiej francuskiej polityczki Marine LePen albo wręcz krajów autorytarnych, jak Chiny, Kazachstan czy Turcja. Polska rządzona przez PiS, choć próbuje u siebie (tylko częściowo skutecznie) wprowadzić węgierski system polityczny, to jednak podparty propagandą i często dość karkołomną interpretacją faktów rząd nie mógł dłużej udawać, że to – dajmy na to – Niemcy czy antypisowska opozycja są bardziej proputinowskie niż Orban. Kaczyński został zmuszony do ochłodzenia kontaktów z Budapesztem. Viktor Orban: sankcje się nie powiodły, musimy negocjować z RosjąNerwowa gra WęgierDodatkowo Unia Europejska jest już zmęczona wiecznymi unikami rządu Orbana w sprawie praworządności (system sądowniczy jest na Węgrzech o wiele bardziej politycznie sterowany niż np. w Polsce) czy korupcji (klan polityczno-ekonomiczny Orbana siedzi okrakiem na rządowych i unijnych pieniądzach i decyduje, kto będzie za nie realizował publiczne projekty, co nieustannie i aż do znudzenia wypominają premierowi te nieliczne węgierskie media, które nie zostały mu jeszcze shołdowane). Bruksela zapowiada zakręcenie kurka z pieniędzmi (już teraz fundusze unijne są obcinane), jeśli sprawy związane z praworządnością i politycznym dysponowaniem publicznymi środkami nie zostaną wystąpił na pogrzebie i oczarował ludzi. "Tak zaczęła się kariera najniebezpieczniejszego polityka" Sęk w tym, że i jedno i drugie stanowi oś fideszowskiego "nieliberalnego" systemu. Dzięki pieniądzom z UE system działa. Dzięki temu, że UE nie ma kontroli nad wydawaniem tych pieniędzy – system może trwać. Dlatego Węgry stają się nerwowe. I grają coraz bardziej nerwowo. Dość zabawne stałe elementy węgierskiej gry, jak na przykład kampania plakatowa demonizująca w diabolicznym stylu George’a Sorosa jako zła stojącego za wszelkim rozpełzającym się po ziemi lewactwem, nikogo już nie OrbanaAle już propozycja węgierskiego parlamentu z tego tygodnia, nawołująca do rozwiązania Parlamentu Europejskiego jest chyba najdalej, jak do tej pory, idącym atakiem europejskiego pariasa na unijne stosunki wewnętrzne. W propozycji tej przeczytać można również o ograniczeniu władzy wspólnotowych instytucji, by nie mogły się wtrącać do wewnętrznych spraw państw członkowskich (Budapeszt postrzega unijne wezwania do niełamania prawa jako prześladowanie) oraz potępieniu sankcji przeciwko Rosji. Co ciekawe jednak – ta sama propozycja zawiera apel o wprowadzenie wspólnych unijnych sił chce cofnięcia sankcji na Rosję: UE strzeliła sobie w płuca i teraz się dusiOrban bowiem jest świetny w grze na kilka frontów. Wśród nieliberalnych, wschodnioeuropejskich czy azjatyckich polityków występuje jako człowiek Zachodu, z chodami w Unii. Na Zachodzie – jako człowiek od tych nieliberalnych. Warto odnotować z czyich usług prezydent Francji Macron korzystał, gdy opracowywał swoją autorską koncepcję bezpieczeństwa międzynarodowego i chciał zbliżyć się w tym celu do Putina. No właśnie. Ale te złote dla Orbana czasy wydają się wyszli na uliceNerwowość rządu wzrasta tym bardziej że na ulicach pojawia się coraz więcej protestujących przeciwko posunięciom rządu. Właściwie – od kilku dni protesty w Budapeszcie trwają non na przykład, drobni biznesmeni oraz przedstawiciele sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Parlament bowiem, starając się gwałtownie wyciągnąć kasę, skąd się da, uchwalił reformę podatkową w wyniku której cały ten sektor straci poważne pieniądze. Do tego rząd Orbana zlikwidował ulgowe opodatkowanie dla przedstawicieli wolnych zawodów. Przedstawiciele wolnych zawodów również wyszli na protesty w Budapeszcie - Attila Kisbenedek / AFP– Przed wyborami rozdali kupę pieniędzy tak, jakby miało nie być jutra – mówił mi Barnabas Kisz, budapeszteński wydawca – więc teraz próbują je odzyskać. A sądząc po tym, jak desperacko to robią, to sytuacja faktycznie musi być kiepska. Myślę, że wielka burza nadciąga nad Węgry. Próbują dziury w kadłubie zalepiać taśmą klejącą. Poligarchom zapaliła się ziemia pod eleganckimi mokasynamiDo tego jeszcze problemy z inflacją i spadający kurs grają też w orbanowską poligarchię, czyli system łączący politykę z oligarchią, o którym pisał choćby politolog Balint Magyar w swojej książce o "węgierskim państwie mafijnym". Ten system może istnieć wyłącznie dlatego, że Bruksela wciąż daje Orbanowi pieniądze. Ten z kolei – śmiejąc się jej właściwie w oczy – szydzi z demokratycznych, unijnych zasad i niespecjalnie nawet ukrywa to, co robi i myśli. A swoje prywatne bogactwo, pozyskane również dzięki poligarchicznemu systemowi rozprasza w całkiem ciekawie opracowanym systemie w Budapeszcie - Attila KISBENEDEK / AFP / AFPOwszem, udawało się dzięki tym pieniądzom uspokajać opinię publiczną, prowadząc prospołeczną politykę (poligarchia jak widać, ma również, podobnie jak i liberalna myśl ekonomiczna, swoje teorie na temat "skapywania" bogactwa z góry na dół). Na wiele towarów ceny są ustalone przez państwo i nie wolno ich podnosić, na przykład benzyna jest na Węgrzech dwa razy tańsza niż w pozostałych krajach UE. Ale w obliczu nadchodzącego kryzysu poligarchom zapaliła się ziemia pod eleganckimi paliwo na Węgrzech? Nie dla Polaka! Orban złamał fundamentalną zasadęWygląda na to, że Unia Europejska decyduje się w końcu zrobić to, na co od dawna nie mogła się zdecydować. Między innymi – co jest tajemnicą poliszynela – ze względu na stanowisko dawnej kanclerz Angeli Merkel: Węgry są od dawna gigantyczną fabryką niemieckich samochodów i ważnym ogniwem niemieckiego motoryzacyjnego imperium. Merkel już jednak nie ma, a i imperium motoryzacyjne zaczyna się kruszyć i Niemcy pomysłu na siebie zaczynają już powoli szukać gdzie indziej. Orban próbuje więc wszystkiego. A to szarpie się, dramatyzując przed Brukselą, że ta robi Węgrom "wiwisekcję", a to stroi w piórka gołąbka pokoju, mówiąc, że "celem Zachodu powinien być pokój, a nie pokonanie Rosji", niespecjalnie bacząc, że to Rosja najechała Ukrainę i okupuje wielką część jej terytorium (Węgry od dawna miały napięte stosunki z Ukrainą, kręcące się wokół węgierskiej mniejszości w ukraińskim Zakarpaciu; Orban wzywał nawet do uznania autonomii Zakarpacia wtedy akurat, gdy wojska Putina zdobywały Krym).Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:— "Ograniczenia" było słowem, które na Węgrzech Orbana stało się przekleństwem: Fidesz go nie używał, stosowano je głównie wtedy, gdy chciano napiętnować politykę poprzedników, jak na przykład rządu MSZP — mówi Sallai. – A teraz sam Fidesz musi wprowadzać co się dzieje, można było przewidzieć. Już w kwietniu, zaraz po wyborach wygranych przez Fidesz na fali niechęci do angażowania się w wojnę, Orban chwalił się, że pokonał nie tylko "komunistów" (jak zwykł był określać opozycję), ale i prezydenta Zełenskiego. Obserwatorzy mówili, że po masywnych wydatkach i niechęci do dogadania się z UE latem musi przyjść kryzys cóż, przyszedł. I wygląda na to, że Fidesz nie opracował do tej pory sensownego planu jednak brzmi: jak Fidesz mógłby się dogadać z UE? Przecież po wprowadzeniu zasad praworządności i wprowadzeniu antykorupcyjnych śledztw wyjdzie na wierzch wszystko, o czym świat wie, a Orban nie mówi. Papież nieliberalnej demokracjiZwrot orbanowskich Węgier na Zachód? Być może w końcu nadejdzie, ale pamiętać trzeba o tym, że Orban ma naprawdę bliskie kontakty nie tylko z Putinem i Chinami (Orban doprowadził do wyrzucenia z Węgier "lewackiego", bo prodemokratycznego Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego, wszedł za to w budowę gigantycznego kampusu chińskiego uniwersytetu Fudan, na którym tak nielubiane przez Orbana reguły "liberalnego" świata nie będą zawracały głowy studentom). Orban pomaga Putinowi podminowywać Bałkany używając do tego przywódców, jak prezydenta Serbii Aleksandara Vucica (który zbudował u siebie wierną kopię orbanowskiego modelu) czy skorumpowanego po uszy przywódcę bośniackich Serbów Milorada Orban wyrażał zachwyt nad rządami silnej ręki, skuteczniejszymi niż "miękka" i "zgniła" demokratyczna debata, a wzory dla swojego systemu dostrzegał w krajach Azji. Wygląda na to, że uważa, że politykom rządzącym krajem bogactwo wynikające ze statusu przywódców się po prostu należy: jak Putinowi, który zgromadził majątek tak wielki, że uważa się go za jednego z najbogatszych ludzi świata. Jak Vuciciowi, jak przywódcom niektórych państw Azji właśnie Orban tak chętnie popierał – i nadal popiera – Donalda Trumpa, który również zamachiwał się na reguły "liberalnego", "lewackiego" – czyli po prostu demokratycznego świata, proponując w jego miejsce wprowadzenie – no właśnie, czego? Czy przypadkiem nie właśnie poligarchii? Systemu tak prostego, że przypominającego zwykły feudalizm, z wodzem na szczycie, uprzywilejowanymi szlachcicami-oligarchami pod nim, a ludem, któremu "skapuje" coś z rozkradanych na górze pieniędzy, akurat tyle, żeby nie protestował? Cóż: być może właśnie ten system na Węgrzech zaczyna się kończyć. A biorąc pod uwagę, że dla antyliberalnych polityków, jak między innymi nie tak jeszcze dawno temu dla polskich PiS-owców, Orban jest rodzajem "papieża nieliberalnej demokracji" – taki upadek może przynieść o wiele większe skutki dla całego świata, niż można się Szczerek jest dziennikarzem, reporterem i pisarzem. Autorem reportażu "Via Carpatia. Podróże po Węgrzech i Basenie Karpackim" oraz nagrodzonej Nike czytelników książki o Ukrainie "Tatuaż z tryzubem". Laureat Paszportu Polityki za "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian". Współpracuje z "Krytyką Polityczną" i jest stałym felietonistą tygodnika "Polityka".Dziękujemy, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści. Prof. Grala o polityce historycznej Rosji: punktem zwrotnym było przejęcie rządów przez Władimira Putina i jednak zmiana sposobu rządzenia państwem Foto: Dimitrije Ostojic/ Shutterstock 82 lata temu, 3 kwietnia 1940 roku, NKWD rozpoczęło wywózkę do Katynia polskich oficerów, jeńców obozu w Kozielsku, a w kolejnych dniachDziennik zarzuca niemieckiej elicie politycznej ignorowanie ostrzeżeń o zbliżającej się rosyjskiej agresji na Ukrainę i nieprzygotowanie kraju na jej konsekwencje Magazyn wskazuje, że dotychczasowa niemiecka polityka energetyczna była błędna. Polegała ona na bardzo silnym uzależnieniu energetycznym Niemiec od Rosji Skutkować może ona brakiem gazu już najbliższej zimy i wielkim kryzysem gospodarczym, którego konsekwencjami będzie bankructwo wielu firm i skok bezrobocia Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu. Jeśli nie chcesz przegapić żadnych istotnych wiadomości — zapisz się na nasz newsletter Rosja przygotowywała się do napaści na Ukrainę od dawna. "Część tych przygotowań można było zobaczyć z kosmosu. Obrazy satelitarne wcześnie pokazywały, że rosyjskie wojsko masowo gromadzi czołgi, helikoptery i wyrzutnie rakietowe na granicy z Ukrainą. Jednak kolejna część przygotowań pozostawała przez długi czas w ukryciu, choć i ona dałaby się rozpoznać. Bronią w tej tajnej operacji stał się gaz ziemny" – pisze w poniedziałek ( gospodarczy dziennik "Handelsblatt". Czytaj także: Kryzys ukraiński obnażył zgubne uzależnienie Niemiec od rosyjskiego gazu W obliczu możliwości wstrzymania przez Rosję przesyłu gazu w wyniku zaczynających się właśnie prac konserwacyjnych gazociągu Nord Stream 1, gazeta pisze o "groźbie szoku gospodarczego, jakiego ten kraj w okresie powojennym nigdy nie doświadczył". Konsekwencje tego byłyby dla Niemiec katastrofalne. "Jeśli zimą zabraknie gazu, firmy zbankrutują, dziesiątki tysięcy ludzi zostaną bez pracy i nie będą w stanie zapłacić rachunków za ogrzewanie, a w najgorszym wypadku będą nawet siedzieć w zimnie. Kanclerz Scholz ostrzega przed ‘społecznym ładunkiem zapalnym'. Jego zastępca Robert Habeck mówi o ‘ataku ekonomicznym'" – czytamy. Wojenny plan Putina "Handelsblatt" pisze, że atak ten był do przewidzenia, "był częścią wojennego planu Putina, ekonomiczną flanką inwazji na Ukrainę. By prześledzić, w jaki sposób Niemcy wpadły w pułapkę Putina, nie trzeba zdaniem gazety sięgać do początków lat 70., gdy RFN zaczęła dostarczać rury do radzieckich rurociągów. "Wystarczy jednak przyjrzeć się bliżej wydarzeniom minionego roku: Wskazówki sojuszników zostały potraktowane jako sianie paniki, ostrzeżenia o niskich poziomach (zapełnienia) w niemieckich magazynach gazu zostały zignorowane. Wyłania się z tego obraz uśpionego aparatu rządowego, który zagroził bezpieczeństwu energetycznemu Niemiec. Nie celowo, ale niedbale" – uważa "Handelsblatt". Według dziennika Niemcy otrzymywały ostrzeżenia dotyczące niskiego stanu zapełnienia zbiorników gazu. Już we wrześniu 2021 roku na alarm bił Amos Hochstein, pełnomocnik ds. dyplomacji energetycznej w Departamencie Stanu USA. Wskazywał on na gwałtownie rosnące ceny gazu, a także na to, że Europa pilnie potrzebuje rozwijać źródła energii poza Rosją. Szczególnie wolno napełniały się zbiorniki należące do Gazpromu. "Jednak niemieccy rozmówcy Hochsteina pozostawali niewzruszeni. W dzielnicy rządowej mówiło się po cichu o ‘amerykańskiej propagandzie'. Amerykanom chodzi tylko o to, by wepchnąć na niemiecki rynek swój gaz szczelinowy po zawyżonych cenach, uważano w ministerstwie gospodarki i w niemieckich centralach korporacyjnych" – czytamy. Zdaniem gazety również przedstawiciele ministerstwa spraw zagranicznych RFN uważali za "absurdalne, aby Rosja mogła wywołać wojnę napastniczą i w ten sposób zagrozić lukratywnemu partnerstwu energetycznemu z Niemcami". Przyczyną niepoważnego traktowania ostrzeżeń Amerykanów miały być doświadczenia z przeszłości i ich chybione przypuszczenia np. co do posiadania przez Saddama Husseina broni masowego rażenia w Iraku. Czytaj także: Zemsta Putina. Francja nie odbiera już rosyjskiego gazu rurociągami. Zmniejszone dostawy do Włoch i Słowacji Utrata reputacji przez Niemcy "Dziś wiemy: inaczej niż w Iraku, tym razem Amerykanie mieli rację, ale niemieccy politycy nie słuchali ich, zaślepieni własnymi uprzedzeniami. ‘Rzadko który kraj stracił swoją reputację tak szybko jak Niemcy'" – mówi gazecie jeden z brukselskich dyplomatów. Według dziennika "to dziwne zaufanie do racjonalności ekonomicznej reżimu niegodnego zaufania doprowadziło Niemcy do pułapki energetycznej". Pod koniec rządów Angeli Merkel dostawy rosyjskie pokrywały 55 proc. niemieckiego zapotrzebowania na gaz. Gazeta przypomina, że Niemcy, opierając się na przekonaniu, że partnerstwo energetyczne z Rosją stabilizuje europejski porządek pokojowy, patrzyli z dystansem na aneksję Krymu, inwazję na Donbas, mord w berlińskim Tiergarten dokonany przez rosyjskie służby specjalne, czy otrucie Aleksieja Nawalnego. Według "Handelsblatt" wśród niemieckich urzędników wciąż dominuje opinia, że "nikt nie mógł przewidzieć, że Putin dokona "szalonej agresji" i "zniszczy wszystko". Dziennik zauważa jednak, że wystarczyło posłuchać choćby polskich dyplomatów, którzy stale ostrzegali, że "Rosjanie coś knują". Ostrzeżenia płynęły też od zagranicznych ekspertów energetycznych analizujących rosyjski schemat sprzedaży gazu na rynek europejski. Rola Angeli Merkel Jak pisze "Handelsblatt", w niemieckiej polityce energetycznej jest wiele tematów do rozliczenia, również rola byłej kanclerz Angeli Merkel. "Jesienią ubiegłego roku, gdy od dawna było jasne, że Kreml ogranicza dostawy gazu do Europy, Merkel nadal utrzymywała, że Rosja dotrzymuje wszystkich umów". Simone Tagliapietra z brukselskiego Instytutu Bruegela, wskazuje jednak na to, co Merkel pominęła. "Rynek gazu opiera się na dwóch filarach. Kontrakty długoterminowe to jedno, drugie to rynek, na którym handluje się gazem po codziennie aktualizowanych cenach. I to właśnie na tym rynku Gazprom zmniejszył swoje dostawy" – tłumaczy Tagliapietra na łamach ekonomicznego dziennika. Dopiero, gdy w listopadzie 2021 r. zbiorniki gazu były niemal puste, a Gazprom kazał nawet wypompować gaz ze zbiornika w Rehden, największego w Europie, ówczesny minister gospodarki i energii Peter Altmaier, stał się niespokojny. Polecił wówczas poinformować o tym swojego następcę, Roberta Habecka, zaraz po objęciu przez niego urzędu. Polityk Zielonych wstrzymał certyfikację gazociągu Nord Stream 2, zwolnił też dwóch szefów resortów za czasów Altmaiera, "którzy potrafili elokwentnie wyjaśnić, dlaczego Rosja nie jest odpowiedzialna za skoki cen na rynku gazu" – podaje "Handelsblatt". Systemowa beztroska Gazeta podkreśla jednak, że zbyt łatwo byłoby zrzucić winę na poszczególne osoby. "Beztroska miała swój system. Niemcy nie widziały powodu, by zobowiązywać właścicieli magazynów gazu do napełniania ich zbiorników. Dopiero teraz się to zmienia. Niemcy nie widziały również powodu, aby szczególnie krytycznie przyglądać się inwestorom infrastruktury gazowej. (…) Niemcy myślały, że sprywatyzowały rynek gazu, ale w rzeczywistości przekazały jego część Rosji. Rząd niemiecki nie mieszkał się do tego, rząd rosyjski przeciwnie. To wystarczy, aby zrozumieć, dlaczego Republice Federalnej grozi teraz katastrofalna zima" – konkluduje gazeta. Dziękujemy, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.